czwartek, 10 stycznia 2013

Minimalizm.

                                              Przestałam udawać wielką heroinę, kobietę nie do zdarcia, strugać do utraty tchu postawę " że co ? ja niby nie dam rady ?" I  dałam ....za wygraną ( nie w totka ba tam akurat, zero ) poszwendawszy się z upiornym kaszlem, który mógłby występować w filmach o dziewiętnastowiecznych czworakach, w końcu uległam i się położyłam. Nie lubię, nie lubię, nie lubię.  Znalazłam Focusa, którego kupiłam na święta i gdzieś się zaplatał. I poczytałam o minimalistach. Że żyjemy w czasach upiornego konsumpcjonizmu, cięgle nowe rzeczy nas przytłaczają, zmniejszają nam przestrzeń życiową , ograniczają kontakty międzyludzkie, źle wpływają na naszą karierę. Nie mam jakiegoś szczególnego parcia na zakupy, nie świruję na punkcie jakiejś bluzeczki, kolejnych bucików czy jakiś sprzętów domowych.  Zwyczajnie mi to wisi, ale żeby się tak ograniczać do posiadania 100 przedmiotów ( w tym artykule było że ortodoksyjni minimaliści tak robią ) to jakoś mi  się żal zrobiło. Rozglądam się z pozycji horyzontalnej  i zastanawiam czego mi właściwie żal:
- badziewnego zielonego koszyka z jakimiś przeterminowanymi suchymi kwiatkami, piórkiem strusia i bukietem róż z liści klonu ?
- szklanej ... takie niby wazon niby słoik z tegoroczną kompozycją z piasku bałtyckiego, muszelek pomalowanych lakierem do paznokci ( żółte i niebieskie ) szyszki giganta, a i chyba kasztanek się zaplątał ?
- starej świeczki z ziarenkami kawy ?

Być może w szafce z ubraniami zaplątały się jakieś niepotrzebne szmaty, jak łóżko przestanie mnie przyciągać to przejrzę. 

I jeszcze Bajzel bo poniekąd w temacie. 


11 komentarzy:

  1. Chyba nie chcesz zostać minimalistką ?! Uważam, że konsumpcjonizm nie jest upiorny, wystarczy zdroworozsądkowy umiar.
    Rychłego powrotu do zdrowia życzę całkiem szczerze bo też nie cierpię takiego leżenia

    OdpowiedzUsuń
  2. Właściwie to jak ze wszystkim, jestem pośrodku, ani konsumpcjonistka ani minimalistka. Jak rozbiorę choinkę to od razu będzie więcej przestrzeni.

    Czasem trzeba poleżeć, żeby potem wstać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ważne by to co nas otacza nam pasowało. A minimalizm nie jest niczym innym jak kolejną modą. Kim byśmy byli bez rzeczy które nas określają?

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobno bez rzeczy określalibyśmy się sami.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bez super fury, trzeciego telewizora, dziesiatej torebki czy nowego telefonu co dwa miesiące.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyli bez środków wyrazu. I nagle wszyscy są tak cholernie ubodzy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeżeli dla kogoś środkiem wyrazu są tylko przedmioty to pewnie ta cholerna ubogość by go dotkneła.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jako pesymista śmiem twierdzić że procent takowych byłby całkiem spory.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie będę się o nich martwić :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie czytaj może podczas choroby takich dołujących lektur. Słusznie napisał Tasman o tym zdroworozsądkowym umiarze. Coś mi się zdaje, że ortodoksyjny minimalizm jest czymś tak samo debilnym jak ortodoksyjny konsumpcjonizm.
    Piosenka fajna. Wracaj do zdrowia!

    PS. A to w ramach zarzucania Cię linkami: http://zawieszonatd.blog.interia.pl./?id=2220738 To dopiero jest żałosny konsumpcjonizm.

    OdpowiedzUsuń