piątek, 31 maja 2013

Człowiek czyli ludź.



Tak miało być, poważnie i na serio wszystkie moje przemyślenia na temat człowieka jako wartości samej w sobie. I mi przeszło.

Dzisiaj miedzy słońcem a deszczem doszłam do wniosku, że się zakochałam. W zupie. Teoretycznie to botwinka, a praktycznie gęsty barszcz czerwony. Tak. Zupy to ostatnio moja pasja. Może założę bloga o zupach. Np. " Tańcowała Szkwał z zupami"  albo " Pokaż mi swoją zupę a powiem Ci kim jestem?"

Szukanie melodii pod zupę to prawdziwa makabra, tym gorzej że słuchawki działają,, tylko po jednej, lewej stronie.

Nie znalazłam.   

piątek, 24 maja 2013

.....

                                         Sukienka faktycznie dokończona, zdjęcie zrobione, zaakceptowane, już..., już..., miałam pełna wewnętrznych sprzeczności nią się pochwalić, na mnie oczywiście, kiedy zastanowiło mnie skąd pomimo, że postów na blogu nie przybywa, tylu pojawia się oglądaczy. Okazało się po linkach z ustawień, że moją stronę odwiedzają panowie  rożnych stron świata bo na jakimś portalu seks randkowym (z tego co obejrzałam to jakieś dziewczyny z mojego miasta) przekierowuje ich na mój blog.  To chyba rozczarowanie, że z gorących panienek trafiają na nudnego Szkwała . 
Nie mam pojęcia o co chodzi, czy to jakiś głupi kawał, czy jakiś przypadek, nie znam się na tym i nie mogę znaleźć w jaki sposób do mnie ci niecodzienni goście trafiają. Postanowiłam to przeczekać, nie irytować się,  może to samo minie. 

Jak to mawiają starożytni Indianie, tylko spokój może nas uratować. 


niedziela, 5 maja 2013

Odrobina zielni.


Tak było aż do dzisiaj. Mokro, ciemno i zielono. Dzisiaj zostało tylko zielono. Źle nie było, dużo zajęć, mało czasu. Zamiast spodni uszyta została sukienka. Maszyna jak diabeł robiła różne psikusy. Szyje, nie szyję, szyję, igła złamana, naciąg za słaby, pasek za luźny. Palce całe, uff. Spodnie też czekają w kolejce, zmiana planów z kwiatów, na gładkie w kolorze świeżej mięty.

Zawsze weekend majowy to było jakieś wariactwo, wyjazdy, remonty, komunie, a w tym roku luzik, nadrobienie wszelkich zaległości w spaniu, spacerowaniu, sprzątaniu. Szkoda tylko że pogoda nie sprzyjała w wypadach za miasto. Nadrobim zaległości. 

Idę, bo w planach na dzisiaj jeszcze urodziny u chrześnika, maleństwo kończy 19 lat, cała masa lekcji do odrobienia na ostatnią chwilę i ręczne wykończenie listwy w kiecce ( oj jaka krótka małpa wyszła).

środa, 1 maja 2013

Na ostro.

Dawno mnie tak nie naszło. Długo, oj długo słuchałam różnych smętów. A gdzie mój temperament ? W końcu krew nie woda.